Charsznica

Trening, turniej, hala, basen, orlik, bieg terenowy, wycieczka do Ogrodzieńca, „plażówka:, zjeżdżalnia dmuchana i cała kapuściana eskapada w Charsznicy dobiegła końca. Wiele emocji, wiele atrakcji, wiele wrażeń, wielokrotnie brak czasu na telefon do najbliższych to także już minęło, a w głowach pozostają  już tylko wspomnienia i tęsknota za tym mile spędzonym czasie. Cała wycieczka rozpoczęła się ze sporymi problemami, a dotyczyły one przede wszystkim autokaru, który rozpoczął podróż od „kapcia”, drugi nie był do końca sprawny, a dopiero trzeci nadawał się do jazdy z dziećmi. To oczekiwanie sprawiło, że kontuzji nabawiła się Martyna Kaleta, ale po wizycie u lekarza dojechała z małym poślizgiem.

Po przyjeździe pogoda nie była naszym sprzymierzeńcem, a pierwszy trening musieliśmy rozegrać na hali sportowej. Późniejszy trening odbył się … w basenie wewnątrz hotelu, a Marcin Jamróg „spocił” swoich podopiecznych kładąc nacisk na ćwiczenia fizyczne w wodzie. We wtorek natomiast trening i turniej, w którym momentami zdziwieni byli sami trenerzy, a najbardziej w pamięci utkwiły w głowie pierwsze gole Mateusza Dziedziniewicza, Jakuba Marchiwcy i … Krzysztofa Osysko. Ten ostatni długo musiał być namawiany na podejście do rzutu karnego, ale pewny strzał spowodował wielką radość naszego golkipera.


Środa należała do Ogrodzieńca i jego atrakcji, wśród których na pewno nie zabrakło nowości z natury techniki i rozrywki, a także Park Miniatur, a przede wszystkim Park Linowy. Na zakończenie łuki, kusze, finki, hełmy i inne zamkowe atrakcje zostały doszczętnie przebrane. W czwartek główną atrakcją był bieg terenowy, a jej twórcą nie kto inny jak Piotr Kolbusz. Wszystkim, łącznie z opiekunami dał chwile radości i integracji, przez co każdy poczuł się ważny w grupie. Największy łup zebrał natomiast Bartosz Szatko zachowując trzeźwość umysłu i sprytu jednocześnie, dzięki czemu zainkasował w swoje ręce puchar. Później zaś na rozluźnienie turniej wewnętrzny. W drugiej części dnia basen i z goła odmienne emocje, czyli trzymanie kciuków za swoich wychowawców, którzy dzielnie walczyli o zwycięstwo.

Piątek był już nieco luźniejszy, a pożegnalny poranny trening łączył się z popołudniowymi atrakcjami w hotelu. Oprócz otwartego basenu, wychowankowie mieli do wyboru dmuchane zjeżdżalnie, boisko do piłki plażowej i miejscowe boisko, nie mówiąc już o bilardzie, czy też tenisie stołowym. Najszczęśliwszy w tym dniu był kierownik obozu Artur Koza, któremu zawodnicy podziękowali najlepszą możliwą formą, tworząc piękne budowle w piasku wkładając w to ogrom pracy i zaangażowania.

Niestety nadeszła sobota, a to oznaczało koniec tych pięknych cudownych chwil, ale też powrót do ukochanych rodziców, którzy też nieco stęsknili się za swoimi pociechami. Zanim jednak zostali uściskani to ostatnią atrakcją był wypad do Brzeska do … MC Donald`s. Po rygorystycznie przestrzeganej diety żywieniowej otrzymaliśmy porcję atrakcyjnej dla dzieci „nagrody”, co też wiązało się z wymianą zawartych wewnątrz zabawek.

To wszystko już bezpowrotnie minęło, ale o całość dbało wiele wielce zaangażowanych opiekunów: Katarzyna Marszalik, Piotr Kolbusz, Paweł Półkoszek, Bartłomiej Klepacki, Marcin Jamróg, Leszek Janicki, Przemysław Barnaś, Barbara Jamróg, Tomasz „Marszal” Marszalik , Tomasz Leśniak i Artur Koza.

Czym jednak byłby ten obóz bez naszych kochanych dzieci: Sysło Filip, Sysło Hubert, Witek Adrian, Sebastian Koza, Liliana Koza, Maciej Janicki, Antoni Klepacki, Szymon Jamróg, Patro Eryk, Tomasz Kozicki, Conrad Sterling, Michał Kurowski, Filip Marszalik, Kacper Marszalik, Adam Mikos, Aleks Roczniak, Nicolas Roczniak, Dziedziniewicz Mateusz, Mateusz Adamczak, Damian Tomasik, Jakub Marchwica, Krzysztof Osysko, Bartosz Szatko, Piotr Półkoszek, Oliwier Kolbusz, Wiktoria Sadecka, Srebro Kacper, Wójtowicz Daniel, Niewola Leszek, Kaleta Jakub, Kaleta Martyna, Praski Tomasz, Szajer Adrian, Wylub Kacper.