Pierwszy gol pomocnika

Trzecia kolejka I ligi młodzików skierowała naszą drużynę do miejscowości Kobyle na pojedynek z tamtejszą drużyną „Czarnych”. Tak naprawdę był to nasz pierwszy dalszy wyjazd w tym sezonie. Znając tamtejszy teren i drużynę z poprzedniego sezonu, w którym zdobyliśmy jeden punkt po bardzo trudnym i emocjonującym meczu – to wiedzieliśmy, że w tym meczu będzie tak samo trudno. Nasze obawy się potwierdziły i sytuacja była niemal identyczna jak w poprzednim sezonie – silny wiatr i grząskie boisko, to na pewno był atut gospodarzy. Na to spotkanie niestety udaliśmy się  w obkrojonym składzie, gdyż w ostatniej chwili rozchorowało się dwóch chłopców i nie mogliśmy jechać w komplecie. Tak czy inaczej na pewno nie składaliśmy broni i wyszliśmy skoncentrowani. Początek spotkania, jak i zresztą cała pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu, to my prowadziliśmy grę, my stwarzaliśmy sytuacje i my otworzyliśmy wynik po bramce Mariusza Pawłowskiego. Cała nasza gra wyglądała nieźle i nie można było mieć żadnych zastrzeżeń. Naszą obroną sterowali bramkarze Oliwier Piwowarczyk, Kacper Srebro oraz obrońcy Daniel Wójtowicz, Leszek Niewola i Jakub Soja  tak jak to miało w poprzednim sezonie nie pozwalali nikomu zbliżyć się do naszej bramki. Kolejną sytuacje miał właśnie Kuba, który podłączył się do akcji ofensywnej i strzałem zza pola karnego minimalnie przeniósł piłkę obok słupka. Skrzydłami akcje napędzali Mariusz Pawłowski, Wiktor Cegliński oraz Wiktor Wojtanowski. Właśnie ten ostatni miał też swoją szansę w tym meczu, bo po jego przechwycie i indywidualnej akcji wypracował  świetną sytuację do zdobycia bramki, jednak piłka tylko trafiła w słupek. Choć w tej sytuacji Wiktor mógł odegrać piłkę Antkowi Klepackiemu, który by miał strzał do pustej bramki, gdyż bramkarz wyszedł, aby skrócić kąt. W środku pola ciężar gry na siebie wziął Igor Poznański, grając zdecydowanie lepsze zawody niż w poprzednich dwóch spotkaniach. Starał się kreować grę i rozdawać te piłki. Jednak w takim kreowaniu potrzebne jest jeszcze szybsze myślenie na boisku, bo nie zawsze to wychodziło na tyle płynnie, aby zaskoczyć przeciwnika. W pomocy także zagrał Adrian Kużdżał,  który wspierał Igora w tych akcjach środkiem boiska. O ile nie dopuszczaliśmy do akcji pod bramkowych, to przeciwnik i tak zdobył bramkę. Mianowice dopadli do odbitej piłki ok. 5m za polem karnym i atomowym uderzeniem pokonali naszego bramkarza. Do przerwy remis 1:1. Po przerwie nasze granie utrudniał wiatr, który akurat wtedy wiał pod nas i spowalniał nasze akcje. A i przy tym mocno osłabiał chłopców, a większość musiała rozegrać całe spotkanie ze względu na bardzo wąską ławkę rezerwowych. Jeśli ten wiatr nam przeszkadzał, to niestety pomagał gospodarzom. Druga i trzecia bramka była bardzo podobna do tej pierwszej, mocne strzały z dystansu, po których piłka dostawała jeszcze przyspieszenia za sprawą wiatru . O ile przy drugiej Kacper nie miał szans, to przy trzeciej mógł się lepiej ustawić, gdyż piłka poleciała mu za tzw. „kołnierz” odbiła się od poprzeczki i wpadła do sieci. Czwarta bramka w zasadzie była dziełem przypadku. Po rzucie rożnym piłkę chciał głową wybić Leszek, jednak niefortunnie mu się odbiła i spadła na głowę bardzo wysokiego zawodnika czarnych. W tej sytuacji już nikt nie zdołał  tego zatrzymać. I zrobiło się 4:1. Waleczności w tym meczu na pewno nam nie zabrakło, bo cały zespół zostawił sporo siły na tym meczu i cały czas chcieliśmy zdobyć kolejną bramkę. Na bramkę strzelali Igor, Antek, Adrian, Kuba i Daniel . Jednak bramkarz bronił te uderzenia.  Lepsza gra i sytuacje bramkowe nie przełożyły się na wynik, a że za samą grę nikt punktów nie daje, a jak się mówi „wynik idzie w świat” to niestety ulegamy 4:1 w meczu z Czarnymi Kobyle. Następny mecz gramy u siebie z Tarnovią Tarnów i wierzymy, że forma odpali właśnie na ten mecz.

Czarni Kobyle – Westovia Tarnów 4:1 (1:1) bramka: Mariusz Pawłowski

Westovia: Kacper Srebro, Oliwier Piwowarczyk, Jakub Soja, Daniel Wójtowicz, Leszek Niewola, Wiktor Wojtanowski, Mariusz Pawłowski, Igor Poznański, Adrian Kużdżał, Wiktor Cegliński, Antek Klepacki.

Galeria:

opis i zdjęcia: Paweł Soja