Ostatni mecz u siebie rozegrali juniorzy młodsi w I lidze, a rywalem była Szreniawa Nowy Wiśnicz. Zespół, z którym udało się zainkasować jeden punkt, pozwalał zawodnikom wyjść na boisko w pełni zmotywowanym. Już na początku aktywny pressing spowodował odzyskanie piłki pod bramką przeciwnika, a Adrian Kochniarczyk zdobył bramkę. Bardzo dobra gra, budowanie akcji, stwarzanie okazji strzeleckich plus ambitna postawa to wszystko było na plus. Minusem zaś była finalizacja i ten najważniejszy element szwankował, przez co nie udało się podwyższyć prowadzenia. Rywal też próbował atakować, ale czujny w bramce był Oliwier Piwowarczyk. Skapitulował on jednak w końcowej fazie meczu, gdy Westovia traciła już siły i impet, a grając bez zmiany ciężko było utrzymać cały czas wysoką intensywność. Mecz zakończył się remisem, choć niedosyt pozostał.

W trampkarza kompletnie nie udał się wyjazd do Unii Tarnów, która wystąpiła w roli lidera. Do tej pory stracili punkty jedynie z naszą drużyną stąd nastąpiły roszady kadrowe i nie pozwolili na jakąkolwiek wyrównaną grę, ciesząc się z jedenastu goli.

W młodzikach nie wiedzie się kompletnie drużynie rocznika 2008, który wysoko przegrał w środku tygodnia z Unią, a następnie przyszedł mecz wyjazdowy z Metalem. Gospodarze zainkasowali aż siedem goli i opuścili ostatnie miejsce w tabeli, spychając tam jednocześnie Westovię, która odpowiedziała zaledwie dwoma trafieniami autorstwa Piotra Czury.

Pierwszy punkt w rozgrywkach IV ligi zdobyli zawodnicy rocznika 2009, którzy w meczu przeciwko Orzeł Zbylitowska Góra wspomagani byli młodszymi kolegami. Po drugiej stronie przeciwnicy byli w zbliżonym wieku, stąd nastąpiło wyrównane spotkanie. Po ładnej akcji Jakuba Nędzy, piłkę do siatki skierował Mikołaj Witek, ale radość nie trwała długo. Za chwilę bowiem padło gol wyrównujący, którego nie było. Ratujący wślizgiem zawodnik wybił piłkę z linii bramkowej, po czym on sam nie przekroczył tej linii, a piłka odbiła się od słupka i wypadła. Młody arbiter później sam dokonał refleksji, lecz gola już nie dało się cofnąć, a w dodatku rywal już w pełni prawidłowo zanotował drugie trafienie. Bardzo długo trwała pogoń za wynikiem, aż w końcu udało się to Nikodemowi Malinowskiemu, który cieszył się z gola i wywalczonego punktu drużyny.